czwartek, 18 czerwca 2015

Poseł

   Przechadzałam się po królewskich ogrodach, trzymając za rękę Kristoffa i oglądając kwitnące drzewa, gdy jeden z jej doradców przybiegł do mnie z pałacu.
- Księżniczko Anno! - wołał, dopóki się nie zatrzymaliśmy.
- Ehm, coś się stało Klemens? - zdziwiłam się, tym bardziej, że nie spodziewałam się obecności doradcy tak wcześnie. Zdążyłam wykonać już większą część papierkowej roboty, którą podarowała mi Elsa, odchodząc. Tak naprawdę bardzo za nią tęskniłam, ale wiem, że Jackowi będzie bardziej potrzebna, gdziekolwiek się teraz znajduje. Mam tylko nadzieję, że nie pogrążę królestwa w totalnym bałaganie do jej powrotu.
- O Pani - rzekł zdyszany doradca.- Ktoś chce się widzieć z księżniczką Anną.
   Zmarszczyłam brwi, spoglądając na Kristoffa.
- Kto?
- Książę Hans.
   Te dwa słowa wmurowały mnie w grunt. Nie potrafiłam wydusić ani słowa.
- Co? - spytałam znowu. Mina Kristoffa zdradzała to samo. Byliśmy porażeni słowami doradcy. - Czego on chce?
- Właściwie prosił tylko o audiencję. Nie powiedział nic więcej.
   Nie czekając ani chwili dłużej, pobiegłam w stronę sali tronowej. Kristoff biegł tuż za mną. Pomyślałam sobie, że gdyby sprawa przybrała nieprzyjemny obrót, zawsze mogę wywalić mojego niemiłego gościa poza okręg Arendelle, jak to zrobiłam ostatnio. W końcu ja teraz decyduję. A gdyby była tu Elsa, pewnie postąpiłaby tak samo, jestem tego pewna.
   Weszłam do sali, poprawiając sukienkę. Spacer po ogrodach przed audiencją nie był dobrym pomysłem, ale musiałam odpocząć. Miałam za sobą pracowity dzień. Usiadłam na tronie, rozkoszując się jego miękkością. Może i rządzenie królestwem byłoby fajne tylko z tej perspektywy, a nie zza zakurzonego od papierów, dokumentów i edyktów biurka.
   Dla Kristoffa było specjalne miejsce obok tronu - miękkie jedwabne krzesło. W ostatnich dniach pomagał mi bardziej, niż ktokolwiek z Arendelle, poza tym wolałabym mieć go blisko siebie.
- Nie chcę, żeby on tu był - powiedziałam cicho do mojego przyjaciela. Kristoff obrócił się i uśmiechnął.
- Zawsze możesz wsadzić go do lochu razem z Olafem. Zobaczylibyśmy, kto dłużej wytrzyma.
  Spojrzałam na niego z poirytowaniem, ale nie zdążyłam nic powiedzieć, bo w pomieszczeniu zagrzmiał głos kasztelana:
- Książę Hans jako poseł do jej Wysokości Księżniczki Anny.
- Poseł? - stęknęłam.
   Jako że był posłem, nie mogłabym go nawet tknąć, bo poskarżyłby się swojemu władcy. To trochę pogarszało sprawę, tym bardziej, że wymyślałam sobie już możliwości, które mogłabym wykorzystać, goszcząc w Arendelle zdrajcę.
   Hans szedł pewnym siebie krokiem po czerwonym dywanie, nie zwracając uwagi na strażników stojących przy stopniach do mojego tronu. Wyglądał tak samo, jak gdy widziałam go po raz ostatni, nie zmienił się. Jak mogłam się w nim zakochać? - stękałam bezgłośnie. Na sam jego widok robiło mi się niedobrze.
- Księżniczko Anno - poseł skłonił się, choć w jego pozie nie widziałam ani grama szacunku. - Dziękuję za wysłuchanie mojej prośby.
- Proszę bardzo - westchnęłam. - Czego król Nasturii żąda ode mnie?
- Prosiłbym, abyśmy mogli odbyć tę rozmowę w cztery oczy.
   Wahałam się jakiś czas, ale w końcu kiwnęłam głową, a wszyscy doradcy i strażnicy wyszli z sali tronowej. Kristoff nawet nie ruszył się z miejsca, wpatrując się ze złością w księcia. Hans popatrzył na niego z wyższością.
- Cztery, Wasza Wysokość.
- Kristoff tu zostanie - burknęłam. - Jesteś posłem, ale to nie znaczy, że mam się czuć w twojej obecności bezpiecznie. Chciałeś mnie zabić!
- I odpokutuję swoje winy - Hans skłonił się lekko, co pewnie niektórzy uznaliby za pokorę, gdyby nie to, że bardzo dobrze znałam człowieka, który stał przede mną.
- Więc czego chcesz? - spytałam już mniej miło i dystyngowanie jak dotąd. Miałam dość tej audiencji jeszcze zanim się zaczęła.
- Mój najstarszy brat Geralt pragnąłby, aby nasze królestwa mogły się zjednoczyć pod wpływem sojuszu. Sojusz ten powinien być związany węzłem małżeńskim, by tylko utwierdzić jego prawdziwość.
- Królowa nie pragnie małżeństwa - odpowiedziałam, choć nie byłam tego taka pewna. Moja siostra stała się lekkomyślna, odkąd poznała Jacka, zresztą nawet głupi zauważyłby, w jaki sposób na niego patrzyła. Naprawdę cieszyłam się z jej szczęścia, ale wiedziałam, że Arendelle na tym straci. A zaczęło, gdy ja zasiadłam na tronie podczas jej nieobecności.
- Mój brat nie wspominał o królowej. - rzekł Hans, na co otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Kristoff spojrzał na mnie w takim samym osłupieniu.
- Ja również nie chcę wychodzić za mąż. Poza tym sojusz nie powinien...
- To jest tylko propozycja króla Nasturii - Hans grał na emocjach. - Możesz ją pani odrzucić, ale to oznaczałoby narastający konflikt.
- A kim miałby być mój przyszły mąż? - spytałam, załamując się. To nie może być prawda. Czułam się jak mysz w klatce.
- Byłby to najmłodszy z książąt Nasturii - Hans skłonił się znów, a ja nie zdołałam usiedzieć na tronie i wstałam.
- Najmłodszy książę Nasturii próbował zabić mnie i moją siostrę. Jeśli król ma dostatecznie dużo szacunku dla Arendelle i królowej Elsy, nie powinien prosić o coś takiego.
- To mój Pan zadecydował - Hans wydał mi się teraz śliski jak zdechły dorsz. Może on ubłagał swojego brata takimi pochlebstwami, ale ze mną to mu się nie uda.
   Usiadłam znowu na tronie, czując, że się rozpływam. Co powiedziałaby Elsa? Co powiedziałaby Elsa? Kristoff starał się nie patrzeć na mnie, by nie wymuszać na mnie żadnej decyzji, choć wiedziałam, że nie chce tego tak bardzo, jak ja.
- Nie musisz się spieszyć, o Pani - Hans dalej tam stał. Najwyraźniej mój wzrok go nie zamroził. Zaczynałam się zastanawiać, czy Elsa albo Jack potrafią zrobić coś takiego jedynie spojrzeniem. - Wiem, gdzie w zamku są pokoje dla gości. Chętnie poczekam na twoją odpowiedź.
   Teraz miałam ochotę go uderzyć tak mocno, jak zrobiłam to, gdy Elsa zakończyła zimę w Arendelle. On sam się o to ewidentnie prosił.
   Skinęłam głową, odchodząc. Cały czas zastanawiałam się, co zrobiłaby Elsa na moim miejscu. Potrzebowałam chwili do namysłu, a tłum moich doradców i służących wcale mi nie pomagał. Na szczęście miałam jednego doradcę, na którego zawsze mogłam liczyć.
   Gdy wyszłam znów na ogrody, postanowiłam spytać o to Kristoffa. Był trochę zdziwiony moim pytaniem, ale odpowiedział wolno:
- Elsa na pewno nie chciałaby dla ciebie źle. Myślę, że znalazłaby inny sposób sojuszu z Nasturią, nie pakując cię w małżeństwo z Hansem.
   Westchnęłam, łapiąc za szyję przyjaciela.
- A ty co myślisz o tej całej sytuacji?
   Kristoff zareagował dość dziwnie. Wziął moje ręce i odepchnął je delikatnie. Na jego twarzy malował się ból, który starał się ukryć.
- Nie ja powinienem decydować o przyszłości Arendelle.
- Nie pytam cię jako doradcę, tylko jako przyjaciela - powiedziałam smutno. Miałam nadzieję, że Kristoff mi pomoże.
- Tym bardziej - dodał, idąc w stronę sadów wiśniowych, które właśnie zakwitały różem i bielą.
- Kristoff! - jęknęłam. - Zamierzasz mnie tak z tym zostawić?
- Anna, ja naprawdę nie powinienem służyć jako doradca - westchnął, drapiąc się w tył głowy. - Nie powinienem w ogóle żyć w pałacu, to nie dla mnie.
   Jego słowa zabolały mnie bardziej niż jakiekolwiek inne. Może z wyjątkiem sytuacji w Lodowym Pałacu Elsy, gdy ta wyprosiła mnie, gdy po nią przyszłam. Nie spodziewałabym się tego. Nie po Kristoffie. Zawsze był przy mnie. O co mu właściwie chodzi?

1 komentarz:

  1. Zakochałam się w tym opowiadaniu, a znalazłam je przez przypadek <3
    Błagam o funkcję obserwatorów i weny życzę

    OdpowiedzUsuń