piątek, 26 czerwca 2015

Pomoc Olafa

   Siedziałam po jednej stronie ławki w ogrodzie, a po drugiej siedział Kristoff. Oboje nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Miałam do niego żal, ze zostawia mnie, gdy go tak potrzebuję. Niespodziewanie do ogrodów wbiegł Olaf, skacząc za dwoma różowymi motylami, które starały się jak najdalej uciec przed drewnianymi łapkami bałwanka.
- Nie zostawiajcie mnie! - wykrzyknął, ale szybko stracił nimi zainteresowanie. - Ej, a jak tam u was, mordeczki wy moje? - spytał, podchodząc do mnie i Kristoffa.
- Pan doradca wielce się na mnie obraził - mruknęłam z założonymi rękoma.
- Oj, taki ładny dzień, a wy siedzicie tacy nabzdyczeni - Olaf złożył ręce i obrócił się kilka razy wokół własnej osi.
- Aha, czyli nie wiesz, co się stało dzisiejszego ładnego dnia? - spytałam ze złością. Jak dla mnie ten dzień nie należał do moich ulubionych, mimo że po raz pierwszy od długiej i mroźnej zimy, wcale nie za sprawą Elsy, nie padał śnieg i świeciło słońce.
- No może mnie oświecicie - powiedział bałwan, wzdychając, gdy na nas spoglądał.
   Opowiedziałam mu w skrócie audiencję Hansa, unikając mojej kłótni z Kristoffem. Lepiej niech z tego się sam tłumaczy.
- A więc czemu jesteście ze sobą skłóceni? - pyta Olaf. - Skoro to wina Hansa, to może dorwijmy gościa i wrzućmy do zatoczki.
- Popieram - mruknął Kristoff, podnosząc do góry rękę.
   Wywróciłam oczami, ale nie odezwałam się ani słowem.
- Hej, kochani, co to za smutne minki? Dopiero co za sobą łaziliście krok w krok, a teraz znowu się kłócicie?
   Odwróciłam wzrok również od Olafa. Miał trochę racji. Od czasu naszego powrotu z gór, gdy Kristoff prawie zamarzł, nie odstępowałam go na krok, ale teraz...
- Dlaczego się pokłóciliście? - spytał Olaf, siadając na ziemi naprzeciwko nas.
- Bo pan Kristoff zamiast mi pomóc, wolał się obrócić i udawać, że go to nie dotyczy.
- A dotyczy? - warknął Kristoff.
- No pewnie, że tak! - krzyknęłam, obracając się w jego stronę. - Przecież, gdyby nie ty, to Hans jak nic rządziłby w Arendelle.
- Nie, to akurat zasługa twoja i Elsy. - burknął Kristoff. - Ja nie zrobiłem nic, poza tym, że zaprowadziłem cię do jej Lodowego Pałacu, a potem znów odwiozłem do Arendelle.
- Słyszysz? - warknęłam do Olafa. - Jest niemożliwy.
- Mnie się na oko wydaje, że potrzebna wam jest relaksacyjna rozmowa, taka, co wam da trochę zrozumienia - bałwan masował sobie małe, zimne stópki.
- Specjalista się znalazł - mruknął Kristoff. Całe szczęście, że Olaf tego nie usłyszał, bo byłby się obraził.
- Ej, no kochani, zacznijmy od tego, co was najbardziej dręczy. - Olaf przyjął minę specjalisty. Chmurka, którą stworzyła dla niego Elsa dalej unosiła się nad bałwankiem, a śnieg, który z niej prószył, spadał mu na marchewkowy nos.
   Nikt nic nie odpowiedział, więc Olaf westchnął i zwrócił się do mnie.
- Ania, może ty spróbujesz?
   Już nie potrafiłam trzymać tak gęstego napięcia i rozluźniłam skrzyżowane ręce. Olaf miał rację. Nie chciałam, żeby durna wizyta Hansa wszystko zepsuła.
- Kristoff zawsze mi pomagał - powiedziałam cicho. - Nie wiem, dlaczego tak zareagował po tym spotkaniu. Ja bym mu także pomogła, gdyby potrzebował mnie tak bardzo, jak ja go teraz.
   Nastała cisza. Nie widziałam miny Kristoffa, więc nie potrafiłam ocenić, jak zareagował na moje słowa. Olaf popatrzył na mnie smutno, kichając przez irytujący go śnieg.
- Ej, Kristoff - szepnął. - Teraz twoja kolej.
   Ale dalej trwała cisza. Nikt nie ważył się nic powiedzieć. Zastanawiałam się, gdzie w tej chwili podziewał się Sven. On jako jedyny potrafił wydusić z chłopaka jakiekolwiek uczucia.
- Nie powinienem zajmować się sprawami królestwa - powiedział równie cicho jak ja Kristoff. Mówił mi to już wcześniej, ale nie rozumiałam, dlaczego tak twierdził, dopóki nie usłyszałam dalszej części jego mowy. - Bo nigdy nie potrafiłbym wybrać pomiędzy tym, co jest dobre dla Arendelle, a tym, co jest dobre dla Anny.
   Zadrżała mi warga, gdy usłyszałam te słowa. Więc nie chodziło o jego mniemanie, tylko o troskę o mnie. Nie potrafiłam się pohamować i spojrzałam na przyjaciela.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? Przecież nie chciałam, żebyś mi doradzał, ale żebyś mi powiedział, co o tym myślisz.
- A ty jak zwykle byś mnie posłuchała - mruknął Kristoff. - I ściągnęłabyś na siebie kłopoty. Nie chcę mieć na sumieniu całego królestwa, więc jeśli to ma je uchronić przed zgubą, to powinnaś zawrzeć sojusz z Nasturią.
   Zamrugałam gwałtownie. Najpierw Kristoff mówi coś tak miłego, a potem szybko się zamyka, radząc mi coś, co powiedziałby choćby mój doradca Klemens. Nie chciałem takiej rady. Chciałam, żeby mi powiedział, że mam walczyć i nie pozwolić na mój ślub z Hansem, który był ostatnią rzeczą, jaką bym chciała. I jaką on by chciał, choć wiedziałam, że mi tego nie powie.
- Dalej nie zrozumiałem o co się kłócicie - powiedział Olaf. Wpatrując się w nas.
- A co tu jest do zrozumienia? - spytałam.
- A to, Aniu, że nie macie powodu, by się kłócić. Ty chcesz, żeby Kristoff powiedział ci, że woli, żebyś to ty była szczęśliwa, a Kristoff nie chce wpływać na twoje szczęście. Skoro ani jedno ani drugie nie chce się krzywdzić, to po co się kłócicie?
   Nastała cisza. Olaf miał rację, zachowywaliśmy się jak dzieci.
- Kristoff, przepraszam... - powiedziałam, ale w tym samym momencie on też zabrał głos.
- Ten nadęty bałwan ma rację... - mruknął, spoglądając w moim kierunku.
   Oboje roześmialiśmy się, widząc naszą reakcję, a Olaf otarł pot z czoła.
- To ja się zmywam, jak czegoś będziecie potrzebować, to będę przy straganie z marchewkami. Bajoo! - po czym odszedł tanecznym krokiem, podskakując przy każdym ruchu.
   Odczekałam chwilę, aż Olaf zniknie za kępą roślin, po czym sama postanowiłam zacząć. Nie wiedziałam, że nie chciał mi pomóc właśnie dlatego, że się o mnie martwi. Było mi głupio, że miałam mu to za złe.
- Naprawdę nie chciałeś ze mną rozmawiać o Hansie i jego propozycji z względu na mnie? - spytała, kładąc rękę na ramieniu przyjaciela.
   Kristoff odwrócił się, patrząc na mnie z powagą. W jego ciemnych oczach widziałam smutek.
- Przecież dobrze wiesz, że nie chcę, żebyś za niego wychodziła. - szepnął, a ja przytuliłam go mocno do siebie.
- Czemu mi tego od razu nie powiedziałeś? - spytałam, zgarniając z policzków łzy wzruszenia. Jak mogłam wierzyć, że Hans mnie kocha, skoro miałam przy sobie kogoś takiego jak Kristoff?
- Nie jestem ani doradcą, ani księciem - mruknął posępnie Kristoff. Naprawdę wyglądał na załamanego. - Co znaczy moje zdanie?
- Dla mnie więcej niż zdanie wszystkich z pałacu - odparłam wprost. Taka była prawda - Kristoff jako jedyny był wobec mnie szczery i cierpliwy, zawsze mnie wspierał. Mogłam też polegać na Olafie, ale w sprawach państwowych raczej rzadko udzielał mi sensownych rad.
   Wicher zadudnił o moje plecy. Chyba przesadziłam, zakładając tą letnią sukienkę, w końcu jeszcze zima nie minęła i chyba nie miała zamiaru minąć do powrotu Elsy. Arendelle było tak samo zimne, jak moc mojej siostry i chyba już tak zostanie.
   Kristoff zauważył, że zmarzłam i podał mi swoją kamizelkę, pocierając moje ramiona, by je rozgrzać. Od razu poczułam, że robi mi się cieplej.
- Dziękuję - powiedziałam, uśmiechając się, ale zaraz westchnęłam. - Tęsknię za Elsą - wypowiedziałam to na głos, choć myślałam, że jednak zostało mi to tylko w głowie.
- Wróci nim się obejrzysz - Kristoff starał się mnie pocieszyć - chyba ważne, że jest szczęśliwa z tym Jackiem, gdziekolwiek jest, prawda?
- Chyba tak - mruknęłam, niezbyt zadowolona z tej odpowiedzi. Elso, gdzie jesteś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz