środa, 1 kwietnia 2015

Ostrzeżenie

   Gdy dotarliśmy z Elsą do Pałacu, zauważyliśmy od razu spokojnych dworzan, spacerujących po komnatach. Gdyby działo się coś złego z księżniczką Anną lub jej przyjacielem, myślę, że nie mieliby takich uśmiechów na zmęczonych twarzach.
- Królowo - służąca stojąca przed komnatą Anny skłoniła się nisko. Siwe włosy opadły jej na twarz.
- Jak się czuje Anna, Mitro? - zapytała królowa uprzejmym głosem.
   Służąca skłoniła się ponownie.
- O wiele lepiej, na zmianę z Ginewrą robimy jej okłady z rumianku i kąpiele z pokrzyw - skrzywiłem się. Kąpiele z pokrzyw? Biedna Anna...
   Elsa kiwnęła, po czym weszła do komnaty, nawet nie pukając. Zastanawiałem się tylko przez chwilę przed podążeniem za królową, w końcu moja ciekawość zwyciężyła. Wszystkie służki wyszły z komnaty zostawiając naszą trójkę samą.
- Elsa - odetchnęła Anna. - Co z Kristoffem? - zapytała, od razu blednąc.
- Spokojnie, jest pod dobrą opieką, chyba wyjdzie bez szwanku. - zauważyłem, że policzki Anny nabierają zwykłego, różowego wyrazu. Na twarzy księżniczki pojawiła się ulga.
- Chcę go zobaczyć - szepnęła, wstając z łóżka. Miała na sobie haftowaną złotą nicią suknię.
   Elsa jednak zastąpiła jej drogę.
- Nie czujesz się jeszcze najlepiej - powiedziała smutnym tonem podszytym troską. Anna popatrzyła na mnie z błaganiem. Nie za wiele mogłem tu pomóc. Księżniczka złapała się za głowę, chwiejąc się, Elsa w ciągu sekundy była już przy niej.
- Muszę go zobaczyć, Elso - prosiła Anna. W końcu królowa spojrzała na mnie i kiwnęła głową.
- Jack, pomóż mi - szepnęła starsza z sióstr. Złapałem Annę bez odpowiedzi za jedno ramię - Elsa za drugie i pomogliśmy księżniczce przejść przez niemal pół Pałacu do skromnej komnaty, w której znajdował się Kristoff.
   Elsa powiedziała nam, że Svena nie wpuszczono do pałacu, dlatego musi niestety poczekać na przyjaciela na dworze. Westchnąłem przypominając sobie z jaką determinacją zwierzę walczyło o życie chłopaka. Gdy przeszliśmy ostatni zakręt, zauważyliśmy z Elsą, że stan Anny poprawił się, szła z większą pewnością i nie potrzebowała pomocy. Delikatnie odszedłem od księżniczki, ale Elsa nie zrezygnowała z prowadzenia jej ciemnymi korytarzami.
   Gdy weszliśmy do małooświetlonej komnaty, naszym oczom ukazał się Kristoff, siedzący na łóżku i rozmawiający z jedną ze służących, o ile pamiętam, była to Mitra, służka, którą nie tak dawno Elsa pytała o siostrę.
- Kristoff! - krzyknęła Anna z radością. Chłopak odwrócił się w naszym kierunku. Jego brązowe oczy błysnęły na widok księżniczki. Kristoff uśmiechnął się, ale jego uśmiech wciąż wyglądał słabo, a skóra była blada jak śnieg.
   Anna wyrwała się z ramion Elsy i pobiegła do przyjaciela. Uśmiechnąłem się na widok Anny całującej Kristoffa, Elsa zrobiła dość dziwną minę. Złapałem królową za rękę i poprowadziłem w kierunku korytarza.
- Myślę, że powinniśmy im zostawić trochę prywatności - zachichotałem. Elsa przytaknęła ruchem głowy.
   Wyszliśmy na korytarz, Elsa nie odezwała się ani słowem. Szliśmy całą drogę do komnaty Elsy sami, więc w pewnym momencie spytałem ją:
- Nie wyglądasz na za szczęśliwą z powodu odnalezienia Kristoffa - królowa rzuciła mi gniewne spojrzenie.
- Zwariowałeś? Zrobiłabym to po raz drugi - odparła.
- Więc o co chodzi? - dociekałem. Elsa odwróciła wzrok, ale nie zamierzałem się poddać. - Nie lubisz Kristoffa? Przecież opowiadałaś mi, że świetnie się razem dogadujecie - przypomniałem sobie jedną z naszych rozmów w jej ogrodzie.
   Elsa wydawała się być zdziwiona faktem, że pamiętam naszą rozmowę, jakbym w ogóle nie słuchał tego, co mówi. Trochę mnie to uraziło, przyznam szczerze.
   Królowa nie odpowiadała, skupiona na widoku z okna, za którym zamieć robiła swoje, przysypując całe Arendelle grubą warstwą śniegu. W dodatku bardzo szybko jasne popołudnie zmieniło się w ciemny wieczór.
- Chodzi o coś innego, nie mylę się? - zapytałem po chwili ciszy. W końcu Elsa odpowiedziała.
- Anna jest młoda. Boję się, że powtórzy się sytuacja z Hansem. Ona po prostu... Jest zbyt wrażliwa. Nie chcę o nic posądzać Kristoffa, wolałabym jednak, żeby Anna była nieco bardziej ostrożna. - westchnęła ciężko, jakby odpowiedź ją zmęczyła, po czym spytała ze smutnym uśmiechem: - Bardzo przeginam?
   Westchnąłem, przytulając do siebie Elsę. Obydwoje staliśmy naprzeciw okna, obserwując drobne płatki śniegu, które mieniły się w bladym świetle Księżyca. Księżyc! Spojrzałem na jasną łunę wiszącą ponad chmurami. Wyglądał, jakby chciał powiedzieć mi coś ważnego. Nie, ostrzec, uświadomiłem sobie. Sam nie wiem, dlaczego, ale odwróciłem wzrok. Nie chciałem zostawiać tu Elsy, nie chciałem wieść dalej pustego życia Strażnika, gdy w moim życiu pojawiła się ona.
- Hans to świnia - warknąłem, Elsa obróciła się i spojrzała na mnie ze zdziwieniem. - Nie pamiętasz już jak potraktował ciebie? - spytałem nieco delikatniej. Krew we mnie wrzała, gdy przypominałem sobie Hansa całującego skutą w kajdanach Elsę.
   Królowa uśmiechnęła się do mnie z nieco teatralną miną i powiedziała:
- Tak, pamiętam ty mój rycerzu w lśniącej zbroi - zachichotała, przytulając się do mnie. Poczułem się głupio, znaczy bardziej przypominałem żebraka - bez butów, z długą laską, ośnieżoną przy jednym końcu, niż rycerza na białym rumaku z połyskującą zbroją. A to na takiego rycerza zasługiwała Elsa.
Stałem jak wryty, nie wiedząc, co mam zrobić, co chwilę Księżyc kradł moją uwagę.
- Źle wyglądasz - szepnęła Elsa. Dopiero po chwili zrozumiałem, że musiała mi się przyglądać.
- Nic mi nie jest - mruknąłem słabo, ale Elsa wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do swojej komnaty.
   Coś musiało się stać, myślałem sobie pośpiesznie, ale nie miałem pojęcia, co. Nie mogłem tego zignorować, gdybym to zrobił, chyba już na zawsze dręczyłoby mnie moje chore sumienie.
   Usiadłem na parapecie w oknie Elsy, czując jak cała moja radość wysycha ze mnie jak kałuże w słoneczny dzień.
   Dziewczyna westchnęła i usiadła naprzeciwko mnie.
- Jack, widzę, że coś jest nie tak, proszę, powiedz... - nie wiedzieć, czemu zerwałem się z mojego miejsca, kopiąc powietrze z bezradności. Ja sam chciałem wiedzieć, co mi jest.
- Ja też nie wiem, co się dzieje, po prostu coś jest nie tak, wiem to - mruczałem pod nosem, ledwie się hamując. Nie chciałem skrzywdzić Elsę jedynie przez moje huśtawki nastrojów, ale ona to chyba wyczuła, bo zachowała spokój. - Wiem, że Księżyc coś mi mówi, coś ważnego. - dodałem, dopiero uświadamiając sobie, jak głupio może to zabrzmieć.
   Poczułem ciepły dotyk w mojej ręce, wyczułem tam dłoń Elsy. Kiedy obróciłem się, zauważyłem, że stała tuż obok.
- Cokolwiek zrobisz, wiesz, że zawsze możesz liczyć na mnie? - spytała poważnie. Dotknąłem jej ciepłych warg moimi własnymi, zatapiając się w nich na nowo. Jak właściwie chciałem żyć? Przecież bycie Strażnikiem sprawiało mi wiele radości, a nie mogłem już na zawsze siedzieć w Arendelle, czekając aż coś się stanie, albo dzieci przestaną wierzyć w legendę o Jacku Mrozie.
   Nagle do komnaty weszła Anna, a Elsa odskoczyła ode mnie jak oparzona, rumieniąc się.
Anna zlustrowała nas ciepłym wzrokiem i spróbowała bez powodzenia ukryć uśmiech.
- Elso, Klauss cię szukał, chce z tobą pomówić - powiedziała cicho, ale w tym momencie usłyszeliśmy głuche stuknięcie, jakby coś odbiło się od szyby.
  Podszedłem do okna i zauważyłem po drugiej stronie zmarzniętą Mleczuszkę, jej skrzydełka dygotały na wietrze. Bez namysłu otworzyłem okno, wpuszczając do komnaty nieco zimna i śniegu, po czym chwyciłem maleńką wróżkę w swoje chłodne palce.
   Czułem na sobie wzrok sióstr, gdy zamknąłem szybko okno i usiadłem na podłodze, przytulając dygoczącą z zimna Mleczuszkę.
- Co się stało? - spytałem cicho, próbując ogrzać małą. Elsa usiadła obok mnie, Anna zerkała jej przez ramię.
   Maleńka główka uniosła się na chwilę, wróżka nawet nie zdążyła odpowiedzieć, gdy zemdlała. W tym momencie zauważyłem jej skrzydełka pokryte czarnym pyłem, miała go trochę również na ptasiopodobnym ciele.
   Mrok, oprzytomniałem. Księżyc właśnie o tym próbował mi powiedzieć. Ząbek musi być w takim razie w niebezpieczeństwie.
   Nie mogłem dłużej czekać. Schowałem wróżkę do kieszeni bluzy i już miałem otwierać okno, by opuścić Pałac razem z wichrem, gdy Elsa złapała mnie za rękę.
- Jack, czekaj, co się stało? - ile mogłem jej powiedzieć, nie narażając jej na niebezpieczeństwo? Nie wiedziałem, gdzie leży granica, dlatego wolałem nie mówić jej nic.
- Elso, przepraszam, nie mogę...
- Obiecaj mi, że wrócisz - przerwała mi. Jej głos drżał. Patrzyłem wymownie wprost w błękitne oczy mojej ukochanej, nie wiedząc, czy lepiej skłamać, czy powiedzieć smutną prawdę.
- Nie mogę ci tego obiecać - wyszeptałem słabym głosem. Po policzkach Elsy spłynęły dwie samotne łzy.
   Pocałowałem ją po raz ostatni, niemal ignorując obecność Anny, która z szokiem oglądała tę scenę. Bałem się, że przez nasze uściski zmiażdżymy nieprzytomną Mleczuszkę, leżącą w kieszeni bluzy, więc w końcu oderwałem się od ust Elsy. Wiedziałem, że jeszcze zatęsknię za ich dotykiem, ale wiedziałem, że każda chwila zwłoki może być ostatnią chwilą Zębowej Wróżki. Spojrzałem na Annę,  po sekundzie już była obok, przytulając mnie. Objąłem ją, przypominając sobie moje wspomnienia, zachowane w zębach mlecznych, które pokazała mi Mleczuszka - moją młodszą siostrę, którą widziałem po raz ostatni przed moją śmiercią. Anna w pewien sposób mi ją przypominała.
   Zostawiłem obie siostry same i wyszedłem przez okno na dach. Rzuciłem ostatnie spojrzenie w ich stronę, zachowując w pamięci łzy Elsy i smutek Anny i pognałem wraz z wichrem w stronę Wschodu. Miałem do pogadania z pewnym dawnym przyjacielem, który znów wtargnął w życie Strażników i znów zaczął najpierw od Zębowej Wróżki.

3 komentarze:

  1. Piękne ,wspaniałe!
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej!
    Czekam na nexta! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie piszesz,rozdział PIĘKNY masz do tego talent. Kiedy next? Nie mogę się doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuję :) myślę że będzie w ciągu następnych dwóch dni :D

    OdpowiedzUsuń