Uchyliłem lekko zmęczone powieki. Byłem tak wykończony, że najchętniej przespałbym kilka dni, ale coś kazało mi wstać i sprawdzić, czy z Ząbkiem i resztą wróżek wszystko gra.
Na początku myślałem, że serio umarłem i jestem w niebie, bo przed moją twarzą zobaczyłem Elsę. Wyglądała na mocno zmartwioną, na jej policzkach widziałem jeszcze świeże łzy, ale uśmiechnęła się do mnie z ulgą, trzepocząc długimi rzęsami. Miałem ochotę chwycić ją w ramiona i już nigdy nie puścić, bojąc się, że znowu zostaniemy rozdzieleni.
Potem popatrzyłem na sufit i coś niepokojącego przykuło moją uwagę. Znałem to miejsce i to bardzo dobrze. Byłem na Biegunie, poznałem to po girlandach z jemioły i sosny, przewieszających się przez twarde belki stropu. Leżałem na czymś miękkim, kiedy spróbowałem wstać, zakręciło mi się w głowie. Przypomniałem sobie ból, który czułem ostatnio, gdy zaatakowała mnie tamta kobieta... tylko kim była?
Elsa przytuliła mnie do siebie, pomagając mi znowu się położyć na materacu, na którym leżałem. Robiła to z taką delikatnością, jakbym był skorupką jajka. Naprawdę było ze mną tak źle?
Popatrzyłem w bok i zobaczyłem Northa i Zająca, obserwujących mnie uważnie. Za nimi chował się Piasek.
- Jack - North podszedł do mnie, ignorując Elsę i położył mi dłoń na czole - co się stało? Znaleźliśmy ciebie ledwie żywego w górach Nepalu.
Usiadłem, starając się nie korzystać z pomocy Elsy. Nie chciałem, żeby widziała mnie w takim stanie. Przecież wygrałem z Mrokiem, jak jedna kobieta mogła przechylić szalę?
- Walczyłem z Mrokiem - zacząłem cicho. - widziałem uwięzioną Ząbek, chciałem jej pomóc. Udałoby mi się, - mówiłem, trzymając się za głowę - już go miałem, kiedy zaatakowała mnie kobieta w czerni. Nie wiem, kim jest, widziałem ją po raz pierwszy.
North otworzył szeroko oczy z przerażenia. Zając sapnął.
- Ko-ko-kobietę? - spytał uszaty, podchodząc bliżej. - North, czy myślisz, że to...
Białe brwi Mikołaja przecięły jego skupione czoło.
- Nie słyszeliśmy od niej od mileniów...
Nagle wstałem, nie mogłem już wytrzymać, Elsa próbowała mnie przytrzymać, ale złapałem ją za obie dłonie troskliwie.
- Ktoś mi w końcu powie z kim walczyłem? - warknąłem, przerywając rozmowy dwóch Strażników. Piasek siedział przerażony w kącie, jakby chciał stąd zniknąć.
Nastaje cisza. Nikt nie waży się jej przerwać. W końcu North wzdycha i podchodzi do mnie.
- To ktoś, o kim już niemal zapomnieliśmy, Jack - położył mi rękę na ramieniu - jeśli to prawda i jeśli naprawdę z nią walczyłeś, to nawet nasza czwórka nie ma z nią szans.
- Piątka - burczy Elsa. Wszyscy zwracają wzrok w jej kierunku. Mam ochotę się roześmiać, widząc jej obrażoną minę. - Myślicie, że pozwolę wam samym na taką wyprawę? Skoro i tak nie możecie jej pokonać, to chyba jedna osoba w tę czy we w tę nic nie zmieni.
Ma rację, myślę.
- Uuuu, ale charakterek - śmieje się Zając, policzki Elsy zaróżowiły się.
- Dalej nie powiedzieliście, co to za jedna - wtrąciłem.
North cały czas skupia na mnie swój troskliwy wzrok.
- Jack, kiedyś dawno temu, gdy ziemią wstrząsał Mrok z ciemności wynurzyła się Panika odziana w zasłonę czerni. Wystarczyło, że na kogoś spojrzała, a jego serce w jednym momencie zamierało z przerażenia. Potrafiła również wywoływać ból, tylko przez spojrzenie. - to jest to, pomyślałem. To musiała mi zrobić. - To Księżyc ją pokonał. Nie słyszeliśmy o niej bardzo, bardzo długo. Żaden Strażnik, ani żadna inna istota nie mogła się z nią mierzyć. Chociaż nigdy nic nie mówiła wystarczyło jedno spojrzenie jej czarnych oczu, żebyś wyzionął ducha.
Zadrżałem na myśl, co mogła mi zrobić. Elsa zareagowała podobnie, wpatrując się we mnie z nieskrywanym przejęciem.
- Nie możemy zostawić Ząbka - wymruczałem, bo mój głos nie odzyskał jeszcze całej swojej siły. Zając kiwnął głową.
- No co ty nie powiesz, Jack - mruknął, krzyżując ramiona i kładąc uszy po sobie. - Nie wystarczy ją tylko pokonać, jak Mroka, Panikę trzeba zniszczyć, by nie mogła się znowu wyłonić z ciemności.
- Więc ona także jest nieśmiertelna? - spytałem. Piasek kiwnął głową. Był najstarszy z obecnych, na pewno wiedział najwięcej, ale wolał się nie dołączać do rozmowy. - To dlaczego ona pomaga Mrokowi? Chodzi tu tylko o Moc?
North kiwnął głowa, przechodząc przez swój gabinet.
- Niee, Jack, sprawa jest poważniejsza. oni są małżeństwem - powiedział. Przypomniałem sobie Mroka przytulającego do siebie czarną kobietę. - Panika pomogła mu dojść do pełni władzy.
Odetchnąłem. Elsa ścisnęła mocniej moją dłoń w geście wsparcia.
- Księżyc nam już nie pomoże, nie mylę się? - odrzekłem sucho.
North spojrzał na mnie smutno niebieskimi oczami.
- Niestety, Jack. Zrobił już swoje. To ona umieściła go na nieboskłonie, przez co nie za bardzo może nam pomóc.
Nagle zauważyłem, że Elsa wpadła na pomysł. Jej błękitne oczy błysnęły z wrażenia.
- Czy Panika może atakować wyłącznie jedną osobę, czy całą grupę? - tak, to było bardzo mądre pytanie. Czemu sam na nie nie wpadłem?
North popatrzył na nią z lekkim zdziwieniem, po czym zwrócił się do Piaska. Chyba nawet sam Święty Mikołaj nie znał odpowiedzi na to pytanie. Piaskowy Ludek wyciągnął przed siebie tylko palec wskazujący.
- Jedną - odczytał Zając, choć jego słowa były zbędne, każdy zrozumiał to, co chciał nam przekazać Piasek.
Popatrzyłem na Elsę domyślając się, na jaki pomysł wpadła.
- Nie, nawet się nie waż - warknąłem, ale Elsa pałała spokojem, jakby chciała ukryć przede mną to, co właśnie wymyśliła. - Elso...
- Daj jej skończyć - mruknął Zając. - Skoro już zaczęła...
Rzuciłem mu wściekłe spojrzenie.
- Nie! Nie zgadzam się!
- Chodzi o to - tłumaczyła wolno Elsa, ignorując mnie - że jedna osoba może pójść na przynętę dla Paniki. Wtedy reszta będzie mogła ją zniszczyć.
Zając popatrzył na królową z szacunkiem, na jego twarzy wypisane było zainteresowanie, Piasek zareagował podobnie. North nie dał się przekonać.
- A więc kogo byś wybrała na to zaszczytne miejsce, królowo? - zapytał z przekąsem.
Elsa wyszła na środek, cały czas ignorując moje błagania.
- Siebie. - odparła krótko.
Nastała cisza. Miałem ochotę po prostu wyjść, widząc, że pozostali przekonują się co do tego pomysłu mimo woli.
North zaśmiał się, chociaż sytuacja wydawała się poważna. Chodzi tu o życie Elsy. Nie mogłem w to uwierzyć, oni naprawdę chcą się na to zgodzić...
- Nie jesteś Strażnikiem - huknął North, gładząc śnieżnobiałą brodę. - I chcesz się poświęcić pomimo to?
Elsa kiwneła lekko, cały czas myśląc nad słowami Strażnika.
- Arendelle poradzi sobie beze mnie, Anna da sobie radę, może niedługo Kristoff zajmie tron jako król - dopiero teraz domyśliłem się, jakim cudem Elsa tu w ogóle jest. Czy to możliwe, że dla mnie zrezygnowała z tronu? A teraz chce poświęcić swoje życie za Strażników Marzeń? - Poza tym bez choćby jednego z was straty będą dużo większe, bo nikt was zastąpić nie może. Już widzę dwudziesty piąty grudnia bez choinki i prezentów. Dzieci będą wniebowzięte - twarz Notha stężała. Bałem się, że przyzna rację Elsie, ja sam nie mogłem już tego słuchać.
Wyszedłem z pomieszczenia, trzaskając głośno drzwiami. Nie obchodziło mnie jak niegrzeczne to mogło być. W końcu jestem Jackiem Mrozem, nie obchodzi mnie, co myślą inni na mój temat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz