niedziela, 15 marca 2015

Błękit wody

   Przeszliśmy z Elsą przez całe ogrody, dochodząc do skraju królestwa, gdzie tereny zamku graniczyły z gęstym lasem. Wystarczyło go przejść, by dostać się nad zatokę, z drugiej strony Arendelle. Mieszkańcy wyznaczyli już nawet szlak.
   Królowa schowała włosy za swoim uchem.
- Jack... Ja... Co ja właściwie mówiłam przez sen? - zapytała, zarumieniwszy się. Poczułem się głupio w tej sytuacji. Idioto, nic nie mówiła, tylko twoje imię, a ty już się podniecasz.
- Aaa, to zależy od tego, co ci się śniło - pokazałem jej łobuzerski uśmiech.
   Elsa zrobiła dumną minę.
- Mówiłam, że nie pamiętam - mruknęła obrażona.
   Wzruszyłem ramionami.
- Ja też mam słabą pamięć. - oboje popatrzyliśmy się na siebie i ryknęliśmy śmiechem. Zachowywaliśmy się przy sobie trochę jak dzieci. Znaczy, no ja mogłem się tak zachowywać, nikt by mi tego nie zabronił, ale w przypadku Elsy było to dość... niestosowne. Chociaż mi to oczywiście nie przeszkadzało. Wolałbym, żeby przy mnie była sobą, a nie poważną, sztywną lalką, jaką zrobili z niej dworzanie i ministrowie Arendelle.
   Szliśmy w ciszy przez kilka minut, ale nie za bardzo nam to przeszkadzało. Wystarczyło mi samo towarzystwo Elsy, nie potrzebowałem niczego więcej.Usiedliśmy w końcu na ławce nad zatoką, podziwiając słońce odbijające się od przejrzystej tafli wody.
   Elsa westchnęła.
- Widziałeś coś równie pięknego? - zapatrzyła się na lśniącą wodę. Uśmiechnąłem się.
- Nie - widziałem coś piękniejszego, dodałem w myślach, kierując swój wzrok w stronę królowej. Jak długo będę mógł nacieszyć się jej towarzystwem.
   Elsa zauważyła, że się jej przyglądam, więc odwróciła wzrok zmieszana.
- Ciężko jest być Strażnikiem Marzeń? - spytała, jakby próbowała tym pytaniem odepchnąć moją uwagę od jej twarzy. Poczułem się głupio. Jak ja się zachowuję? Ogarnij się, dodałem w myślach.
- Okropnie - westchnąłem teatralnie. - Te wszystkie dzieci, ich marzenia, to wszystko jest takie okropne... - Elsa uśmiechnęła się.
- Przestań, pytam naprawdę. Nie byłeś tym kiedyś... zmęczony?
   Myślałem dość długo nad odpowiedzią. Mimo że byłem "duchem" to odpoczywałem tak samo jak inni, ale nie miałem prawdziwych powodów do odpoczynku. Czasem potrafiłem podróżować bez snu kilka dni i wcale mnie to nie męczyło.
- Nie, w ogóle - wzruszyłem ramionami. - To sama przyjemność, kiedy nagle dziecko zaczyna się uśmiechać po wielu latach smutku tylko dzięki tobie - uśmiechnąłem się sam do siebie. Teraz to Elsa patrzyła na mnie z zaciekawieniem. Kontynuowałem więc, ciesząc się, że jestem w centrum uwagi - Raz spotkałem dziewczynkę, której rodzice zginęli w pożarze. Była załamana. Przenieśli ją do domu dziecka, godzinami siedziała w oknie, nie chcąc zamienić choć słowa z rówieśnikami czy opiekunami. Ja siedziałem po drugiej stronie okna. Zacząłem rysować wzory na szybie, z mrozu. Zerkała na moje rysunki trochę ze strachem, a trochę z ciekawością. W końcu coś mnie tknęło i zacząłem rysować nuty, instrumenty, sam nie wiem, coś związanego z muzyką. W jakiś sposób mi się udało. Teraz Gloria pewnie występuje w jakimś teatrze, grając na skrzypcach - uśmiechnąłem się, przypominając sobie ciemnozielone oczy Glorii i małe piegi osadzone na jej nosie. Elsa również sie uśmiechała, ale chyba na mój widok.
   Zerknąłem na nią zdezoriantowany.
- Nie nudzi cię to? - zapytałem, a królowa zaprzeczyła ruchem dłoni.
- To cudowne, Jack. Robisz coś dla innych. Ja jestem królową, a powiedz... co ja takiego robię dla innych? Nic. - zwiesiła smętnie głowę. Widziałem wiele królestw o lepszych i gorszych władcach. Elsa radziła sobie doskonale. Potrafiła sobie zjednać nawet najbardziej przeciwnych sobie ludzi.
- Chyba naprawdę siebie nie doceniasz - mruknąłem. Poczułem na sobie błękitne oczy Elsy - takie same, jak błyszcząca tafla wody, którą przed chwilą podziwiała.
- A mam co podziwiać? - spytała obojętnie. Nienawidziłem jej braku pewności siebie. Jak osoba tak idealna może mieć problemy ze swoim ego? Już miałem coś odpowiedzieć, gdy nagle pojąłem, jak może zabrzmieć moja odpowiedź. Po prostu odwróciłem głowę. Miałem nadzieję, że Elsa nie uzna tego jako odpowiedzi przeczącej.
- Nie wiesz, co u Anny? Pisała do ciebie? - próbowałem zmienić temat - najlepsza obrona przed niechcianą odpowiedzią, przynajmniej ja tak sądzę.
   Elsa wzruszyła ramionami, prostując się.
- Pisała dwa dni temu, zaraz po wyjeździe, ale niewiele opisała. Najchętniej wyrwałabym się stąd i poszukała jej w górach. - oparła elegancko głowę na swojej otwartej dłoni. Znów nie wiedziałem, co powiedzieć. Mam chyba dzisiaj jakiś ogłupiały dzień. Na ogół nie mam przecież problemów ze szczerością. Ba, to u mnie rzecz naturalna!
 - Mam nadzieję, że dzisiaj nie przyślą ministra Klaussa - wywróciła oczami. - Okropnie irytujący człowiek, aż mam ochotę podrzeć nasz traktat pokojowy między mną a Jesmenią.
   Roześmiałem się.
- Jest aż taki wstrętny? - spytałem. Elsa wstała.
- Taa, żebyś widział to jego "Wasza Wysokość, a może zechce Wasza Wysokość spojrzeć na raporty?" albo "Wasza Wysokość, jedzenie białka nie jest zdrowe przy Pani słabym organizmie".
   Śmiałem się do rozpuku. Elsa świetnie naśladowała ministra Klaussa, dziwię się, że rządzi królestwem, a nie gra w jakiś przedstawieniach.
- Dłużej już tego nie zniosę, Jack, przysięgam, kiedyś wyrzucę go z wieży pałacowej, gdy znowu będzie mnie nachodził! - skrzyżowała ręce na piersi, obrażona.
- Spokojnie, zawsze ja go moge trochę postraszyć - mrugnąłem do niej.
   Elsa w końcu rozluźniła się i usiadła.
   Do głowy przyszło mi coś, o co już wcześniej chciałem spytać, ale co nie potrafiło przejść mi przez gardło. Sam nie wiem, pytanie, jak każde inne, ale nim sę spostrzegłem, wypowiedziałem je na głos:
- Dlaczego więc królowa Arendelle nie znajdzie sobie króla, który będzie odganiał wścibskich ministrów?
   Elsa popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, po czym przeniosła wzrok na wodę. Chyba nie myślała nad tym, domyśliłem się, jednocześnie obawiając się, że podrzuciłem jej pomysł. W końcu królowa wyszeptała cicho:
- Bo królem Arendelle nie może zostać Strażnik Marzeń.
   Zamarłem. Serio. Nie potrafiłem wymówić choćby słowa. Że niby Elsa chciałaby... Nie, przesłyszałem się, chciałem, żeby to powtórzyła, ale i tak czułem się jak ostatni kretyn i bez tego. Elsa nie odwracała się, najwyraźniej nie chciała kontynuować tematu. Za to ja najchętniej bym ją o to zapytał, tylko jak? Miałem dość tej bezczynności.
   W końcu, gdy zebrałem sie na odwagę, usłyszałem za sobą głos:
- O Pani, księżniczka Anna wróciła! - wykrzyczał zdyszany. Elsa automatycznie obróciła głowę do tyłu. Strażnik wyglądał na wystraszonego.
- Więc czemu wyglądasz jak po burzy śnieżnej?! - wykrzyknęła Elsa, co było dośc niegrzeczne.
- Wasza Wysokość - ukłonił się strażnik. - Wróciła ranna.
   Oczy Elsy zaszkliły się od łez. W jednej sekundzie królowa obiegła strażnika i popędziła w kierunku Pałacu. Naturalnie, ja biegłem tuż za nią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz