Leciałem wprost do Zębowego Pałacu, obawiając się najgorszego. Co jeśli North nie miał racji i lepiej było zaatakować wcześniej? Z drugiej strony znałem też Mroka i wiedziałem, że mojemu wrogowi nie zależy na zrobieniu Ząbkowi krzywdy. Zależy mu na skrzywdzeniu Jacka Mroza.
Wiatr dudnił o moje ubranie, miotając mną na wszystkie strony. Jednak ja potrafiłem już manewrować wiatrem, by dostać się tam, gdzie chcę.
Już po chwili miałem przed sobą Pałac Ząbka, otoczony czarnymi chmurami, jak grubym murem. Obawiałem się obecności Paniki, więc rozglądałem się czujnie. Nikogo jednak nie zauważyłem, aż do ozłoconego wejścia do domu przyjaciółki. Wróżek nigdzie nie było, miejsce to ziało samotnością i smutkiem.
- Mrok! - krzyknąłem, stając na progu Pałacu. Nie zamierzałem wchodzić do jamy niedźwiedzia, wolałem go z niej wykurzyć.
Zaraz potem zobaczyłem czarną postać, migoczącą zza moich pleców w wilgotnym powietrzu. Mrok uśmiechał się do mnie triumfalnie. Wiedział, że nie przewidziałem tego ruchu. Jednak moi przyjaciele będą mogli łatwiej zaatakować, pomyślałem z ulgą.
- Witaj, Jack. Wreszcie się spotykamy po tak długim czasie. Sądziłem, że bardziej ci zależy na twoich przyjaciołach.
Spojrzałem na niego z gniewem i żalem. Jack, uspokój się, wmawiałem sobie, bo przeoczysz coś oczywistego. Skup się na odnalezieniu Ząbka i jej wróżek, nie myśl o tym, co mówi Mrok.
- Aż tak się za mną stęskniłeś? - warknąłem z sarkazmem. Mrok uśmiechnął się triumfalnie, jakby właśnie takiej reakcji ode mnie oczekiwał.
- Ja nie, ale moja żona owszem. - odparł, wzruszając ramionami. - Powiedziała mi, że od kilkuset lat nie znalazła tak twardego umysłu, jak twój. Jesteś dla niej dość sporym wyzwaniem, Jack.
Mówiąc to, zataczał wokół mnie kółko, próbując zmylić. Chwyciłem mocniej moją laskę, a ona zajaśniała od mojego chłodnego oddechu, połyskując bielą przy końcu. Wystarczyłoby teraz dotknąć czegokolwiek moim narzędziem, a zamieniłby się w bryłę lodu.
- Jakoś to jej nie przeszkodziło, by mnie pokonać - mruknąłem z przekąsem, próbując go zagadać. Może dam czas moim przyjaciołom na przygotowanie ataku.
Mrok uśmiechnął się z pochlebstwa w kierunku jego ukochanej. Tak, ostatnio zawaliłem. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie znałem ograniczeń Paniki i tym ciężej byłoby mi przełamać jej tajemniczą siłę.
- Bo wiele ćwiczyła, by osiągnąć to, czym włada dziś. - Mrok próbował najwidoczniej omotać mnie swoim uprzejmym językiem. Zawsze to robił i za każdym razem ponosił porażkę, próbując tego ze mną. Byłem po prostu zbyt czujny. - Ale co ja ci będę mówił, lepiej by ona zabrała głos...
Zza jego pleców wyszła Panika, uśmiechając się do mnie uśmiechem gorszym niż wszystkie najgorsze koszmary razem wzięte. W jej wyrazie twarzy skupiała się władza, potęga i pewnego rodzaju mroczny wdzięk, przeszywający do głębi, jak harpun ciała morskich stworzeń.
Miała na sobie równie czarną suknię, co strój jej męża, z tym że ubiór ten przypominał nieco kreację weselną z błyszczącym, czarnym trenem, załamującym się w powietrzu i znikającym dwa metry od jej kruchego ciała. Choć wyglądała na słabowitą istotę, siła jej spojrzenia wyrażała jej niezwykłą potęgę, jaką była umiejętność wpajania do ludzkiego umysłu niewiarygodną ilość czynników powodujących intensywny ból psychiczny.
Panika wbrew temu, co powiedział jej mąż, nie odezwała się ani słowem, wpatrując się we mnie z nienawiścią. Ku mojemu zdziwieniu nagle przylgnęła do męża i wypowiedziała kilka słów do jego ucha, których ja nie mogłem usłyszeć.
- Naprawdę? I nasz gość nie raczył nas uprzedzić, że nie przyszedł sam? - Mrok wciąż udawał uprzejmie zdziwionego, podczas gdy po moim ciele przeszły ciarki. Od razu moje myśli pobiegły ku Elsie. Elsa! Panika już pewnie wiedziała, z kim miała do czynienia.
- Widok twojej zdziwionej miny jest wart wszystkie skarbce świata! - zawołał Mrok, rechocząc paskudnie. - Naprawdę myślałeś, że wam się uda?
Przeniosłem wzrok na Panikę, która wyglądała na równie zadowoloną jak jej mąż. Wiedziałem, że gdybym zaatakował, Panika od razu by to spostrzegła i zdążyła odparować cios. Zaraz, skąd... Nagle coś zrozumiałem z chwilą, gdy wyczułem czyjąś obecność w moim własnym umyśle. Spojrzałem z szokiem na Panikę, która wciąż wiła się wśród moich myśli jak wąż, szukający ofiary.
Panika potrafiła odczytywać myśli. Stąd wiedziała, jaką wizją bądź obrazem zaatakować! Wszystko stało się jasne. Poczułem się bezradny wobec jej siły, która opanowywała mój umysł, miażdżąc po drodze wszystko, co popadnie. Mrok uśmiechnął się zwycięsko.
- Żegnaj, Jack.
Nagle potężna łuna światła uderzyła w Panikę i Mroka, unieruchamiając ich na podłożu, gdy światło przemieniło się w gruby na łokieć lód. Doskonale znałem tę moc.
- Elso! - wykrzyknąłem w chwili, gdy obróciła się zgrabnie, stając naprzeciw Paniki. Lód na ciele koszmarnej damy pękł z trzaskiem, rozsypując się na boki, ale Elsa ani drgnęła, szykując się do walki.
Przede mną przebiegli North, Zając i Piasek, próbując dorwać uciekającego Mroka. Od razu pospieszyłem do Elsy, nawet nie zwracając uwagi na resztę moich przyjaciół. Z pewnością dadzą sobie radę. Tylko gdyby wiedzieli, kim jest Panika...
Żona Mroka wysłała w stronę Elsy potężną łunę cienia - atakiem podobną do Mroka. Elsa odskoczyła, po czym zaatakowała. Dołączyłem do niej w chwili, gdy Panika wbiła w nią swoje lodowate spojrzenie.
- Nie! - krzyknąłem, ale było już za późno.
Lód odbił się od ciała Paniki, nie czyniąc jej krzywdy. Zamiast tego Elsa syknęła z bólu, zgięła się w pół i padła na ośnieżoną podłogę, trzęsąc się z przerażenia i nieposkromionego cierpienia.
Nie obchodziło mnie w tym momencie, co robię - musiałem powstrzymać Panikę. Skoczyłem na nią, powalając ją na biały puch i przyszpilając moją laską wzdłuż szyi. Panika spojrzała na mnie oczami pełnymi strachu, ale zdążyłem usłyszeć tylko, że Elsa przestaje krzyczeć. To dało mi wiele do myślenia. Panika utkwiła we mnie swoje spojrzenie, ale było już za późno.
Dotknąłem jej szyi, która zawibrowała pod moim dotykiem i zaczęła zamarzać, tworząc niewiarygodnie twardą skorupę. Gdybym miał więcej czasu, pewnie udałoby mi się doprowadzić moje dzieło do ostateczności, ale ataki Paniki nasiliły się, gdy pojęła, co jej grozi. Naraz poczułem mackę bólu, rozchodzącą się wzdłuż mojego kręgosłupa. Czułem tak przeogromne cierpienie, że bez przeszkód puściłem Panikę, która coraz dalej sięgała swoją obecnością w moim umyśle, niczym miłośnik gór ostrych krawędzi skały.
Wiedziałem jednak, że gdy odczuwam ból, Elsa jest od niego wolna. Znalazłem coś, co dało mi nadzieję na pokonanie Paniki - potrafiła atakować pojedynczo, nie mogła w tym samym momencie atakować i mnie i Elsy. Gdy ból wreszcie odpuścił, poczułem ogromny żal i smutek, bo wiedziałem już, kogo dotyka niewidzialna macka. Otworzyłem oczy i ujrzałem Panikę - stojącą do połowy w potężnym masywie z lodu i mrozu, oplatającego jej nogi aż do kolan. Elsa zwijała się pod nią z bólu, jęcząc jak zbolałe zwierzę. Z jej oczu lały się łzy.
Skoczyłem znów na Panikę i spróbowałem dokończyć dzieło Elsy. Dotknąłem lekko lśniącego lodu, próbując powiększyć znacznie jego rozmiary. Panika spojrzała na mnie, a krzyki Elsy ponownie ustały. Nie, nie mogłem pozwolić, by ta sytuacja się powtórzyła. Wolałbym już, żeby Panika atakowała mnie, nie ją.
Substancja, która unieruchamiała Panikę wolno rozrastała się i sięgała aż do jej łokci. Zanim jednak Panika zdołała mnie zaatakować, Elsa dołączyła do mnie, a lód zaczął zakrywać już klatkę piersiową mrocznej kobiety.
- Nieee! - krzyknął Mrok, którego North przygwoździł do ziemi. Piasek skoczył ku nam, by nam pomóc, ale coś go powstrzymało. To Panika próbowała go zniewolić, łapiąc się najsłabszego umysłem z nas - atakujących ją.
Piasek padł na ziemię jak martwy, ale zaraz jego ciało zaczęło pulsować, a z jego dłoni sypał się jasny pył, jakby przyjaciel nad nim zupełnie nie panował.
Zając zauważył to i podbiegł do niego, starając się mu pomóc. W tym momencie Mrok spojrzał na swoją żonę i na jego oczach lód zajaśniał czarną barwą, jakby szklisty budulec zabarwił się sadzą. Odskoczyłem od naszego wspólnego dzieła w tym samym momencie co Elsa.
Oboje spojrzeliśmy z trwogą, jak Panika znika w powietrzu, zostawiając za sobą czarny dym. Mrok również zniknął, zostawiając Northa całkiem samego i ogłupiałego na równi z nami.
Gdy koszmarna para zniknęła, cisza spowiła cały Pałac. North wskazał Zającowi pewne miejsce swoją szablą i oboje pobiegli tam, szukając zapewne Ząbka.
Ja pomogłem Elsie wstać i razem zajęliśmy się Piaskiem, który wstawał mocno trzymając się za głowę.
- Nic ci nie jest? - zapytałem z troską przyjaciela, pomagając mu wstać. Elsa klęczała obok. Łzy na jej policzkach jeszcze nie do końca wyschły, przez co jej twarz błyszczała niczym gładka skóra porcelanowej lalki.
Piasek spojrzał na nas z szokiem i odrętwieniem, po czym nad jego głową pojawił się znak zapytania. Odetchnąłem głośno i usiadłem obok, trzymając się również za głowę.
- Panika atakowała bólem psychicznym - wyjaśniłem mu. - Stąd to, co teraz odczuwasz. Wydawało mi się, że tym razem była słabsza niż wtedy, gdy zaatakowała mnie po raz pierwszy.
Poczułem dotyk na dłoni, należący do Elsy. Patrzyła na mnie z troską swoimi wielkimi, błękitnymi oczyma, po czym odpowiedziała wolno.
- Nie, Jack. To ty przyzwyczaiłeś się do tego bólu. - przemyślałem to szybko. Rzeczywiście, gdyby tak na to spojrzeć, kolejne ataki Paniki były coraz słabsze, jakby opadała z sił, choć wyglądała na dużo silniejszą niż do tej pory. Poza tym czekali na nas - zarówno Mrok jak i jego żona. Mogli więc zebrać potrzebną energię, by nas pokonać.
- Można przyzwyczaić się do bólu w psychice? - zapytałem ze zdziwieniem.
- Najwyraźniej tak - Elsa wstała, połyskując swoją suknią. - Jej drugi atak był słabszy niż ten pierwszy. - podała mi rękę, pomagając wstać. Skorzystałem z jej pomocy, po czym zrobiłem to samo z Piaskiem, który jeszcze ledwie trzymał się na nogach.
Całą naszą trójką ruszyliśmy chwiejnie za Zającem i Northem, mając nadzieję, że zdołali już znaleźć Ząbka.
- Panika nie potrafi atakować dwóch osób jednocześnie - wyszeptałem, zwracając na siebie uwagę pozostałych. Piasek zmarszczył brwi, coraz bardziej zdziwiony.
- Tak, też to zauważyłam, ale zbyt późno. Straciliśmy masę czasu, dopóki tego nie zrozumiałam.
Uśmiechnąłem się i złapałem Elsę za rękę, przyciągając do siebie.
- Nieprawda - powiedziałem z pewnością. - Gdyby nie twój atak, moglibyśmy źle skończyć.
Piasek uśmiechnął się w jej kierunku i kiwnął głową z szacunkiem. Elsa okryła się rumieńcem.
- Ale uciekli...
- Elso, - zmusiłem ją, by na mnie popatrzyła. - i tak nic byśmy więcej nie zrobili. Mrok jest nieśmiertelny, tak samo Panika. Na pewno nie powiedzieli ostatniego słowa, możemy tylko liczyć na to, że przez następne sto lat będzie na tyle słaby, by nas nie niepokoić.
Piasek poklepał ją przyjaźnie po ramieniu, chcąc dodać jej otuchy. Elsa nagle otworzyła szeroko oczy.
- Domyślałam się tego, ale czy... Czy ty też jesteś nieśmiertelny? - zapytała tak cicho, że śmiałem przypuszczać, że mówi tylko do mnie.
- Tak - odpowiedziałem, nie wiedząc, do czego zmierza.
- Więc kiedy ja... Ty dalej będziesz istniał?
Nagle stanąłem jak wryty, uświadamiając sobie tę bolesną prawdę. Tak naprawdę nigdy o tym nie myślałem, a prawda była taka, że gdy Elsa odejdzie, ja zostanę sam na ziemi, spowity rozpaczą po niej. Na samą myśl czułem ukłucie smutku.
Piasek dotknął mojego ramienia z otwartymi oczami i szerokim uśmiechem, po czym wskazał na niebo, jaśniejące nad nami, między dwoma fragmentami zerwanego dachu Pałacu.
Zza dachu spoglądał na nas księżyc, jaśniejąc skrycie w blasku dnia. Otworzyłem szeroko usta ze zdziwienia, uświadamiając sobie to, co chce mi przekazać Piasek.
- Jest jedno wyjście - zacząłem, ale natychmiast się zawahałem. - Ale wtedy musiałabyś porzucić Arendelle i Annę...
Wiedziałem, w jakiej jest rozterce, więc zostawiłem ją jej własnym rozmyślaniom. Miałem nadzieję, że nie zranię jej, każąc wybierać pomiędzy mną a jej siostrą. To nie byłoby fair.